wtorek, 26 marca 2013

260313 New in

Chodzenie na zakupy, tu w Hiszpanii, w moim przypadku należy uznać za prawdziwie dydaktyczną część życia ;)
Po pierwsze, ćwiczenie rozmówek, żeby dogadać się, co chcesz kupić, czy i gdzie możesz przymierzyć, oraz czym chcesz zapłacić. Po drugie - konieczność ogarnięcia wreszcie planu miasta i komunikacji, bo wciąż niestety zdarza mi się błądzić z mapą ("bo to powinno być gdzieś dokładnie tu, tylko że tego nie ma"). Po trzecie - ciągłe ćwiczenie tabliczki mnożenia w przeliczaniu obcej waluty, z czego jeszcze nie umiem się wyleczyć. Po czwarte, doszlifowywanie do perfekcji swojego: Do you speak English? - i coraz mniejsze zdziwko na widok wystraszonej miny rozmówcy, który czasem od Ciebie pośpiesznie odchodzi.

Ale zawsze mozna pójść na łatwiznę i zrobić zakupy w sieciówkach, gdzie cały proces zakupu przechodzisz niemal bez słowa. Są takie same, jak w Polsce, lub podobne, jeśli porówna się ofertę. Oczywiście wszędzie te spod skrzydeł Inditexu, Bershka, Stradi, Zara, Pull&Bear, Oysho. Trochę nuda, ale przynajmniej doczekałam się w końcu czasów, kiedy mam pod nosem Primark, w którym wszystko taniusio można dostać. Nie znoszę w sklepie tracić czasu na zastanawianie się pomiędzy dwiema rzeczami. Tu nie trzeba ;) Ale lepiej też się nie zastanawiać nad jakością...:D moim zdaniem można tu znaleźć "jednosezonówki" i rzeczy typu "mialam kaprys ale nie wiem czy będę to nosić".
Można też być Niezdecydowalską i wziąć osiem zabawnych wzorów rajstop, choć przeważnie nosi się jeansy. I słodki lumpiarski plecak. Do tej pory, widząc na naszych ulicach te wszystkie worki niechlujnie zwisające feszyn-słagerom z ramion, przeważnie sądziłam, że to kolejne modowe ohydztwo. Ale nagle poczułam potrzebę kupienia sobie czegoś, w co wygodnie spakuję parę drobiazgów potrzebnych na uczelnię. No i jest, i bardzo go lubię, voila.
Przygotowania do lata rozpoczęte!
kiss

10 komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...